Przez cały styczeń śniegu, mrozu nie brakowało i mimo w większości
pięknej wyżowej pogody na rower jakoś wybrać się nie mogłem.
30 stycznia ranek bardzo mroźny (-11stC) skutecznie wybił z głowy
dłuższy wyjazd, ale koło południa zdecydowałem się by po miesięcznej
przerwie choć trochę pokręcić. Ubieram się w ciepłe nieprzewiewne
spodnie, polara i słabo "oddychającą" kurtkę (co łatwo się domyślić mądre nie było), a zakładając że na bocznych drogach będzie lodowisko rezygnuję z SPD i ubieram "trekingowe" buty z Decathlona.
O ile do chodzenia są dla mnie nawet za ciepłe to na rowerze mając 2
pary skarpet stopy zmarzły mi bardziej niż w lekkich SPD z neoprenowymi
ocieplaczami - tego się nie spodziewałem. Natomiast jak już dojechałem
do Morska doznałem olśnienia, że przecież mam wpinane w pedały SPD
platformy i mogłem, w normalnych butach, jechać na swoim rowerze.
Trasa stała znana do bólu, ale i tak ją lubię (no może poza górką w Kotowicach).
Dystans 32km, czas równe 2h
Włodowice - Morsko Zaborze - Lgotka - Kroczyce - Wrzoski - Kostkowice - Zdów - Bobolice - Mirów - Kotowice - Włodowice
Trasa stała znana do bólu, ale i tak ją lubię (no może poza górką w Kotowicach).
Dystans 32km, czas równe 2h
Włodowice - Morsko Zaborze - Lgotka - Kroczyce - Wrzoski - Kostkowice - Zdów - Bobolice - Mirów - Kotowice - Włodowice
W stronę Morska - na bardziej uczęszczanych drogach asfalt suchy i bez lodu.
Boczne drogi często białe i ostatnie ocieplenie w wielu miejscach pokryło je delikatnym lodem, ale z boku przyczepność doskonała. Ferie się skończyły i na stoku w Morsku puściutko.
Droga do Lgotki - w nasłonecznionych miejscach pierwsze nieśmiałe przetopy.
Centrum Kroczyc, w tle kościół pw. św. Jacka i Marii Magdaleny, na pierwszym planie krzyż który często umyka uwadze, a Mi natomiast stale nasuwa skojarzenia ze Skarżycami i Chliną (krzyże wdzięczności).
Wrzoski, droga do Kostkowic.
Z Marianki do Wrzosków już asfalt, odcinek od Kroczyc wymagał sporej uwagi ze względu na lodowe koleiny i garby.
Bardzo charakterystyczna niewielka skałka nad samą drogą przy Zalewie Dzibice/Kostkowice.
Zdów-Młyny, zespół źródeł Białki Zdowskie.
Najefektywniejsze pulsujące, ascenzyjne krasowo-szczelinowe źródła gdzie wypływająca pod niewielkim ciśnieniem woda tworzy podwodne piaszczyste "gejzery". Największe z jurajskich tego typu jest chyba Źródło Jordan w Dolinie Dłubni. Źródła w Zdowie od jesieni wyraźnie zwiększyły wydajność.
Płaskodenna kotlina dno której dawniej było zajęte przez liczne stawy, a obecnie rozrastając się zabudowania Zdowa.
Pierwszy widok na zamek Bobolice jadąc od Mirowa, czyli musiałem się zatrzymać i obrócić by cyknąć fotkę. Odcinek między Bobolicami a Mirowem był najgorszy - rozjeżdżone śnieżne krupy na zmianę z lodem.
Mirów - niech się mury pną do góry ;)
Po powrocie zabieram jeszcze większego czworonoga na 10km spacer przez Górę Włodowską.
Sarenki nic sobie z naszej obecności nie robiły, w przeciwieństwie do rudego, który szybko czmychnął.
Zajrzałam i jestem zachwycona. Dodaję sobie ten blog do moich ulubionych. Zdjęcia przepiękne. No i ten pies!
OdpowiedzUsuńBędę tu zaglądać.
Witam!
OdpowiedzUsuńTrafiłem tu z blogu Ani. Świetny materiał, powinszować zapału do "bicia" kilometrów.
Sam używam dokładnie takich samych butów, jak dla mnie lepszych nie ma, na rower faktycznie średnie, ale sobie radzą, choć zimą od lat już nie jeżdżę na rowerze (kwestia kolan).
Pozdrawiam
Maciej
Dziękuję za miłe słowa :)
OdpowiedzUsuńZamki w zimowej szacie wyglądają cudownie, ale miny psa nic nie przebije. Podziwiam za tak dużą aktywność nawet zimą. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń