Blog zawiera fotorelacje z mych prywatnych wycieczek po szeroko pojętej Jurze, Wyżynie Miechowskiej, Ponidziu, Dolinie Pilicy oraz bliższych i dalszych okolicach.
Główną formą aktywności jest oczywiście rower i piesza wędrówka, ale będą też relacje ze spływów kajakowych, a że mam głęboką awersję do rywalizacji więc wszystko na spokojnie i z pełnym luzem...
Pełna wersja bloga z podziałem geograficznym i chronologicznym dostępna jest w jednej z sekcji serwisu JuraPolska.com, dokładniej na JuraPolska.com/wycieczki. Zamieszczone w nim fotorelacje są znacznie bogatsze w zdjęcia i opisy...

niedziela, 27 października 2019

jesienna Dolina Udorki

Ostatni, wg prognoz, dzień słonecznej, bardzo ciepłej aury i dylemat co jak i gdzie?

Dalej jechać nie za bardzo, żona zbyt długo i po stromym chodzić nie może, w centrum Jury tłum murowany. Doliny Cisowej i Wiercicy były ostatnio, podobnie jak okolice Olsztyna, Julianka, Rzędki, Kroczyckie, Morskie, Szypowice i cała reszta. W OPNie byłem zawodowo w czwartek, zresztą tam podobnie jak w Dolinkach tłum był by straszny. Pozostały niezawodne Gorzkowskie lub Dolina Udorki, na którą padł ostateczny wybór.

Tym razem 6km spacerek nie jak zazwyczaj po "zachodniej" części, lecz zboczami i wierzchowiną po południowo wschodniej "ćwiartce" a od zamku/grodziska powrót dnem. Wybór doskonały gdyż tylko przy szlabanie w górnej części minęło nas wolno 3 motokrosowców i dopiero na szutrze podczas powrotu do samochodu samotny rowerzysta. Sądząc po ilości rowerzystów/samochodów które mijaliśmy w drodze a później jeździły pod domem w "centrach turystycznych" sajgon na całego.

Fotki z wodoodpornego pstrykadła, lustro zostało w domu a warunki na fajne zdjęcia były ekstra...

Pełna  fotorelacja: http://jurapolska.com/wycieczki/piesza_27102019.php

piątek, 25 października 2019

z wizytą u sąsiadów w Świętokrzyskim

Korzystając z utrzymującego się dalej babiego lata szybki samochodowy wyjazd na "Północne Ponidzie" znaczy nad Czarną i Białą Nidę,
a dokładniej do Parku Etnograficznego Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni.

Okolice między Chęcinami a Jurą znam dobrze, w wielu miejscach czuję się jak na domowej Jurze (vide starsze relacje w dziale "Na wschód od Jury"), lecz w skansenie byłem bardzo, bardzo dawno temu i za wiele nie pamiętałem. Trzeba było nadrobić, a pora ku temu chyba najlepsza - słonecznie, ciepło, piękne plenery i pustki, znaczy spokój gwarantowany. Od oddania do użytku drogi S7 już naprawdę, dosłownie cicho i spokojnie...

Skansen jest potężny, spędziliśmy tam 3h, a myślę że jeszcze ze dwie godzinki przy dokładniejszym oglądaniu można by bez problemów.
Wrażania bardzo, ale to bardzo pozytywne, do tego stopnia że wrócę na 100% słoneczną śnieżną zimą oraz chętnie wiosną kiedy kwitną tarniny i inne drzewa owocowe. Cena biletów wstępu na przeciętnym jak najbardziej akceptowalnym poziomie + duży darmowy parking. Z minusów, małych bo małych ale jednak, to niewielka ilość miejsc gdzie można by na ławeczkach przysiąść i brak toalety w sektorze lessowym/nadwiślańskim. W lecie luz, można siadać na ziemi, za to z kibelkami gorzej, chyba że w sezonie jakiś toi-toi jest ustronnie ustawiany ;) A jeszcze brakowało mi 1-2 chat do których można by wejść do każdego pomieszczenia. Oczywiście winny być pozbawione wyposażenia ruchomego, ale z piecami jak najbardziej. Powyższe to tylko drobne marudzenie, bo jak już wyżej naskrobałem, wrócę z olbrzymią przyjemnością, tym bardziej że jest się tam wszędzie samemu i nikt nie patrzy na człowieka jak na potencjalnego wandala.
No prawie wszędzie samemu, bo na końcu świata przed jedną z chat sektora nadwiślańskiego siedział Pan który mimo iż byliśmy tylko w dwójkę bardzo ciekawie opowiedział o chacie i sąsiedniej stodole.

Córka wybrała weekend we Wrocławiu, psa ciągać na tak długo już nie specjalnie stąd pojechaliśmy sami.

Pełna fotorelacja: http://jurapolska.com/wycieczki/wycieczki_samochodowe_25102019.php

 

niedziela, 20 października 2019

jak co roku jesienne Ponidzie

Jak co roku jesienne Ponidzie - jednak tym razem nie rowerem, lecz samochodem, a to jednak coś zupełnie innego. Brak pełnego kontaktu z otoczeniem, brak zapachu i wiatru, brak klimatu nieśpiesznie mijanych sennych wiosek, brak ... ale też i możliwość dotarcia do większej ilości miejsc i brak roweru będącego obciążeniem na stromych zboczach. No i przede wszystkim możliwość wspólnego zwiedzania, bo przy takim terenie i dystansie (nawet gdyby startować z Miechowa i Wiślicy), starczyło by na 3 wycieczki rowerowe.
Najpierw jedziemy do znajomej w Kiełkowicach i dalej boczkiem przez Udórz, Jeżówkę, Tczycę i Charsznicę do Miechowa, gdzie niestety lody na rynku były zamknięte, stąd pierwszy postój dopiero w Sławicach.

Pogoda wstrzelona w 10-tkę, co przy tak wspaniałych okolicach gwarantowało doskonałą wycieczkę, nawet samochód raczył zejść ze spalaniem do bardziej akceptowalnego poziomu ;) Fotki z wysłużonego, acz dalej bardzo dobrego lustra (Samsung GX-10, premiera na początku 2007r. czyli w elektronice parę epok temu) i z wodoodpornego pstrykadła.
Wycieczka częściowo pokrywa się z wyjazdem sprzed 10 lat, choć od tego czasu zmieniło się moje postrzeganie tych terenów, a i ich znajomość to także inna bajka.

Pełna fotorelacja: http://jurapolska.com/wycieczki/wycieczki_samochodowe_20102019.php

 

czwartek, 17 października 2019

jesiennie do Lelowa i Białej Wielkiej

Znowu po długiej, bardzo długiej (2,5 miesiąca) przerwie korzystając z pogody i czasu gramolę się na rower. Przerwa zbyt długa, o kondycji można tylko pomarzyć a i z przyczyn zdrowotnych wolę pojechać na e-biku. Trasa 70km, czas 3h, wspomaganie używane w sumie tylko pod strome górki i na ostatnich kilku kilometrach.
Foto ponownie wodoodporne pstrykadło...

Pełna fotorelacja: http://jurapolska.com/wycieczki/rowerowa_17102019.php